niedziela, 8 maja 2016

Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie, Federico Moccia

Nie, to nie pomyłka. Wiem, że jest już recenzja tej powieści na moim blogu. Ale to bardzo ważna dla mnie książka dlatego chcę do niej powrócić.
Nie raz pisałam, że uwielbiam Włochy i kiedyś na pewno tam polecę. Jeszcze nie jest na to czas w moim życiu, ale wciąż o nich marzę. I nawet nie myślę o otoczeniu i krajobrazie (chociaż ten nie jest mi obojętny). Przede wszystkim marzę o zatraceniu się we włoskiej kulturze, tym specyficznym klimacie, który tam jest naturalny. Mam wrażenie, że to zupełnie inna przestrzeń. Taka... lepsza, żywsza, dodająca energii i chęci do wszystkiego!
A ponieważ to piękne miejsce jeszcze pozostaje w sferze marzeń, pozostają mi moje ulubione książki. A "Wybacz, ale będę ci mówiła skarbie" jest - dla mnie - arcydziełem. Na pewno nie literackim, ale jestem do niej mocno przywiązana. Polubiłam bohaterów, którzy są tak otwarci, tak pozytywni, tak... inni. Tak oni, jak cała historia, którą tworzą pozwala mi odetchnąć. Uspokoić się, ale nie w znaczeniu wyciszyć - uspokoić się i działać. I chociaż mam inne aspiracje niż ci ludzie to i tak czuję z nimi jakąś więź... (dobrze wiem, że to jedynie bohaterowie książki, nie myślcie, że zwariowałam ;-) ).
I do tego wszystkiego piosenka, tak ważna dla głównych bohaterów. She's The One. Robbie Williams. Mój ulubiony artysta. Chyba nic tu nie muszę dodawać.
W tej książce odnajduję wszystko, co dla mnie ważne.
Właśnie skończyłam ją czytać po raz piąty. Główną bohaterką wciąż jest osiemnastolatka (byłam w jej wieku, kiedy czytałam książkę po raz pierwszy), teraz coraz dalej od niej odskakuję. Ale to mi w niczym nie przeszkadza.
To... do następnego razu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz