niedziela, 20 września 2015

Central Park, Guilaume Musso

Jestem pod ogromnym wrażeniem. Słyszałam już o wybitnej twórczości Guilaume’a Musso, ale doświadczyłam jej po raz pierwszy właśnie przy okazji tej książki. Niezwykle wciągająca treść, ciągłe odkrywanie, co tak naprawdę się wydarzyło, było niesamowicie pochłaniające. Żałowałam, że musiałam przerywać i nie mogłam przeczytać całości na raz. Ach, przynajmniej dawkowałam sobie przyjemność. :)
Dwójka obcych sobie ludzi siedzi skuta kajdankami na ławce w Central Parku. Kobieta i mężczyzna. Oboje poprzedniej nocy byli zupełnie w innych miejscach – Alice we Francji, Gabriel – w Dublinie. Ta historia nie tylko pozornie jest skomplikowana. Chociaż rozwiązanie… Spokojnie, nic nie powiem. Ale też nie powiem nic więcej o treści, bo nie chciałabym zdradzić więcej niż to jest wskazane.
Zarówno do treści, jak i do bohaterów mogę używać najlepszych określeń a styl pisania Autora okrasić najlepszymi epitetami. Ale powiem krótko: dla mnie to było genialne.
Panie Musso – nie mogę doczekać się kolejnego spotkania.

sobota, 12 września 2015

Zniewoleni, Emma Chase

To już trzecia książka z serii i wcale nie gorsza (mimo, że słyszałam i takie komentarze). Moja opinia jest jak najbardziej pozytywna. I może dobrze, że książka nie dotyczy już Drew i Kate (są tu drugoplanowymi bohaterami), bo ile można pisać o jednej parze. Ich historia, choć fascynująca, już była. Teraz czas na przyjaciół wcześniej poznanej nam pary.
Matthew jest przystojny - oczywiście - inteligentny, dowcipny, błyskotliwy... Można by powiedzieć - playboy, ale to często budzi negatywne odczucia. A ten mężczyzna jest naprawdę... przyjemny.
Z kolei Dee jest kompletnie inna. Inna niż większość bohaterek występujących w powieściach. Jest zwariowana, taka... kolorowa, barwna. Pewna siebie i swoich wartości. Podoba mi się to. Ubiera się śmiało, czasem nawet wulgarnie (?), ale jest to rodzaj buntu i przekory. Tak naprawdę jest naukowcem a jej styl pokazuje, jak bardzo można się pomylić, oceniając kogoś tylko na podstawie wyglądu. To takie powierzchowne, płytkie i tak naprawdę bez znaczenia. To co również nie jest typowe to fakt, że kobieta nie szuka miłości, zaangażowania. Ma to swoje źródło - została już kiedyś zraniona - począwszy przez tatę, którego nawet nie poznała, a skończywszy na mężczyźnie, któremu zdarzyło się podnieść na nią rękę.
Związek tych dwojga jest szybki - nie ma wstępu do znajomości. Od razu jest namiętność, fascynacja, pożądanie, a obok tych emocji od razu pojawia się przyjaźń i bliskość nie tylko fizyczna.
Istotnie najczęściej śmiałam się przy Zaplątanych, ale tu również bywało zabawnie. A historia, choć dobrze nam znana, nie była nudna. Inteligentny dowcip pomieszany z romansem z odpowiednią dawką erotyki dało przyjemną, lekką powieść. Już czekam na Związanych!
Ach, jeszcze jedno: "Życie to krótka szalona jazda. Nie hamujcie, nie analizujcie przesadnie i nie próbujcie jej kontrolować. Jeśli będziecie mieć szczęście (...) znajdziecie idealną osobę, która usiądzie obok was i będzie trzymała was za rękę na każdym zakręcie, na każdym wjeździe na wzniesienie i zjeździe z niego. A to sprawi wam jeszcze więcej radochy".

sobota, 5 września 2015

Co by było gdyby, Jemma Forte

W końcu książka, która przyniosła trochę zadumy, refleksji… dała do myślenia. I od razu, już na wstępie, chcę podziękować Autorce za tę powieść. Dawno tak dobrze mi się nie czytało.
To może najpierw o treści, bo boję się, że jak zacznę pisać o sobie, to zapomnę o najważniejszym.
Jennifer jest dorosłą kobietą, która ma, zdawałoby się, ustabilizowane życie. Ma męża, dwie cudowne córki – niejedna marzy o takiej stateczności. Ale jak wiadomo, codzienne życie nie jest usłane różami. To nie bajka. Kobieta czuje, że Max – mąż – oddalił się od niej. Rutyna wkradła się w ich związek, w ich życie. Co robi? Kupuje seksowną bieliznę i zamierza uwieść męża, ale ten albo tego nie zauważa, albo ignoruje, albo (początkowo) nie jest nawet świadomy zamiarów żony. Nie bez znaczenia jest też fakt, że jest bliski zdrady. A właściwie… właściwie to zdradził. Bo czy tylko seks z inną kobietą można uznać za zdradę? Myślę, że nie.
W każdym razie – po kłótni między Jennifer i Max’em, ta wybiega z domu, chcąc znaleźć uspokojenie u przyjaciółki, ale po drodze ulega wypadkowi. Zapada w śpiączkę. I w tym czasie doznaje czegoś niezwykłego. W jej podświadomości pojawiają się trzy tunele – Co by było gdyby 1) została z Aidan’em i prowadziła beztroskie życie w Australii, z dala od rodziny i przyjaciół? 2) wyszła za mąż i była bogatą żoną tego Tim’a – założyciela reUNION? 3) zdecydowała się na spokojne życie ze Steve’em? Jakimś cudem przeżywa w swojej głowie każdą możliwość. Już wie, jakie byłoby to inne życie. Tylko czy to pomoże Jennifer w podjęciu decyzji w realnym życiu?
Zakończenie daje Czytelnikowi pewną swobodę. Jest to ciekawe, bo inne. Każdy może sam zdecydować jak ta historia się skończy.
To teraz wreszcie ja i moje „filozofowanie”. Myślę, że każdy miał taki moment w swoim życiu, że zdarzyło mu się pomyśleć: „Co by było gdyby?” Oczywiście, że często taka błahostka, nic nie znacząca z pozoru zmiana, jak wybranie innej drogi do pracy, czy pójście do innego sklepu, mogłaby wpłynąć na przyszłość. Ale zwykle myślimy o poważniejszych sprawach. Przychodzą mi do głowy dwa takie momenty w moim życiu, a podzielę się jednym z nich. Jak tylko zdałam maturę zaczęłam szukać pracy. I od razu mi się udało, bo zaproszono mnie na rozmowę (do pracy w księgarni). Przyjęliby mnie, gdyby nie to, że odmówiłam. Nie wiem dlaczego, bo to była praca – może nie bardzo ambitna – ale o jakiej w tamtym czasie marzyłam. A w efekcie zdecydowałam się na inną, która pojawiła się na horyzoncie już po wspomnianej rezygnacji. (Dodam, że praca w księgarni była ciekawsza i zawodowo korzystniejsza.) Dlaczego tak zdecydowałam? Do dzisiaj nie wiem. Ale widocznie tak miało być. Bo… nie wiem, co by było gdyby – może praca wśród książek rzeczywiście byłaby tak fajna, jak myślałam, może poznałabym ludzi, którzy staliby się dobrymi znajomymi, może nawet przyjaciółmi, może poznałabym tam tego ważnego kogoś? Nawet mając pewność, że tak by było, to wiedząc, co dostałam w realnym życiu, w pracy, na którą się zdecydowałam, drugi raz podjęłabym taką samą decyzję. Bez wahania. Bo ta praca dała mi bardzo dużo. Nie zawodowo, ale prywatnie. Dostałam tu coś bardzo cennego i ważnego. I nie wierzę, żeby inne miejsce mogło być lepsze. To była pierwsza dorosła decyzja w moim życiu i do dzisiaj jestem z niej zadowolona.
Mam nadzieję, że kolejne moje wybory będą tak samo trafne. Czego oczywiście i Wam życzę.