sobota, 24 października 2015

Dziewczyna z pociągu, Paula Hawkins

Przyciągnęła mnie okładka. Nawet nie sam wygląd, ale opinia Stephena Kinga, którą możemy przeczytać u góry książki oraz podtytuł „Nie znasz jej, ale ona zna ciebie.” Nawet nie zagłębiałam się w skrót treści. Od razu podeszłam z nią do kasy.
Książka jest thrillerem psychologicznym. Chociaż rzadko sięgam po ten gatunek to bardzo mi się podoba. Obawiam się, że mogę nie sprostać zadaniu, czyli zrecenzowania książki, ponieważ jest inną literaturą niż zazwyczaj czytam, zdecydowanie nie prostą, ale spróbuję.
Rachel, codziennie rano, udając przed współlokatorką, że jedzie do pracy, wsiada do tego samego pociągu, który zatrzymuje się przed tym samym semaforem, naprzeciwko tych samych domów… Wydaje jej się, że zna ludzi, którzy tam mieszkają. Jedną rodzinę rzeczywiście zna – to jej były mąż ze swoją obecną żoną i córką. Ale para, która ją intryguje to w rzeczywistości dwójka obcych ludzi. Jednak w jej wyobraźni nie są obcy – to Jess i Jason (tak ich nazwała) – i tak jak te imiona idealnie do siebie pasują tak doskonałe musi być ich życie.
Rzeczywistość okazuje się inna. Jess i Jason to tak naprawdę Megan i Scott. Jak dalecy od ideału są ci ludzie – zarówno jako para, jak i osobno? I co tak naprawdę wydarzyło się  t a m t e j  nocy? Nocy, w której zaginęła Megan…
Nie wiem, czy sama określiłabym książkę tyloma pozytywnymi epitetami, czy była ona aż tak fenomenalna? Jednakże dałam się wciągnąć tym opiniom i – to już moje własne zdanie – Dziewczyna z pociągu zafascynowała mnie. Opisy bohaterów, ich problemów, cała treść – to wszystko rzeczywiście było wciągające. I prawdą jest, że nie miałam pojęcia, kto za tym wszystkim stoi. Przez całą książkę miałam kilka podejrzeń (kilka różnych podejrzeń) aż w końcu dowiedziałam się prawdy. Zaskakującej prawdy.
Z czystym sumieniem – polecam.

niedziela, 18 października 2015

Nie mów mi co mam robić, Alice Clayton

Rzadko sięgam po trudną literaturę. Zazwyczaj są to komedie romantyczne, romanse, rzadziej obyczaje, ale – co bardzo ważne – uważam, że daleko im do harlequinów – choć tak naprawdę nigdy ich nie czytałam. Nie mów mi co mam robić wydaje mi się jednak przykładem takiej literatury. Ale o tym za chwilę.
Vivian myśli o sobie, jako o głównej bohaterce w komedii romantycznej, za które uważa swoje życie. Bo jak inaczej wytłumaczyć telefon, budzący ją w nocy z informacją, że odziedziczyła w spadku, po zmarłej ciotce, posiadłość w Kalifornii? Jak się też okazuje porządku ze zwierzętami pilnuje przystojny kowboj – co musi być potwierdzeniem, że życie Viv to najlepszy romans wszechczasów! I jak to w romansie bywa pojawia się ktoś trzeci. Ktoś, kto jest zaprzeczeniem jej wyidealizowanemu męskiemu bohaterowi. Kto okaże się jej przeznaczeniem? Hank – przystojny, seksowny, męski – w taki… pierwotny sposób czy Clark – inteligentny bibliotekarz, którego atrakcyjność trzeba poznać.
Ja już wiem, kogo wybrała. I jak zwykle było to oczywiste. Ale powracając do oceny książki – zbyt lekka, zbyt błaha, trochę zbyt – przepraszam – głupia. Ale jeśli chcemy się odprężyć przy niewymagającej myślenia lekturze - to polecam.

poniedziałek, 12 października 2015

Grey, E. L. James

Z założenia nie chciałam jej czytać. Uznałam, że to taki chwyt, żeby zarobić jeszcze więcej pieniędzy na tak popularnej i entuzjastycznie przyjętej trylogii. Złamałam się jednak – kupiłam i już przeczytałam. Czy żałuję? Trochę tak. No dobrze, bardzo. Ale ponieważ trylogię czytałam przed założeniem bloga, nie miałam okazji o niej napisać, więc przynajmniej teraz mam taką możliwość.
Pięćdziesiąt twarzy Greya rozpoczęło falę literatury erotycznej. I to było… dobre. Ana – młoda, niewinna, subtelna, ułożona, grzeczna… I Christian – Pan. Tak krótko można go przedstawić i to daje doskonały obraz bohatera. Jest przystojny w onieśmielający sposób, inteligentny, władczy, nie znoszący sprzeciwu…
Ponieważ historię wszyscy znamy, skupię się na najnowszej części, bo w końcu ją chcę zrecenzować. W Greyu zabrakło mi więcej… Greya. Niby były jakieś wstawki, sny, dotyczące przeszłości Christiana, ale skoro już przeszłam jeszcze raz przez tą samą historię, chciałam lepiej go poznać. A tak naprawdę nie dowiedziałam się niczego ponad to, co już wiedziałam.
I choć nie chciałam kupić – a kupiłam – wziąwszy do ręki książkę miałam w sobie sporą dawkę entuzjazmu, który stopniowo malał… Zdarzało się oczywiście, że nagle poziom adrenaliny, podniecenia, osiągały wysoki poziom, ale to nie podniosło oceny książki, bo nie było to niczym nowym.
Jeżeli jest ktoś, kto jeszcze nie czytał Pięćdziesięciu twarzy Greya – jak najbardziej polecam, ale czwartej książki – Greya – odradzam. Strata pieniędzy i czasu.

sobota, 3 października 2015

Nieprzewidziane konsekwencje miłości, Jill Mansell

Tyle miłości w jednej powieści! Bałam się, że będzie jej aż za dużo, ale na szczęście nie przytłoczyło mnie to. W końcu książka napisana jest niesamowicie lekko i przyjemnie. Czytając można przenieść się w inny świat. Lepszy świat. Lepszy - bo wymyślony i taki... nierealny. Nierealny - bo przecież tylko w książkach wiemy, że na pewno historia dobrze się skończy (a przynajmniej jeśli tą książką jest komedia romantyczna).
Josh - były manager grupy Go Destry wraca do swoich rodzinnych stron, gdzie poznaje Sophie - piękną fotografkę z przeszłością, którą do dzisiaj odczuwa i przeżywa, co nie pozwala jej w pełni cieszyć się z życia - a przynajmniej nie z miłości, na którą sobie nie pozwala.
Tula, która przyjeżdża do Kornwalii po utracie pracy, znajduje tu lepszą posadę i zagnieżdża się w nowym miejscu. Riley pozornie wydaje się próżny, leniwy, omijający szerokim łukiem wszelkie zobowiązania. Prawda okazuje się inna - nie tylko jeśli chodzi o pracę, ale też o związki. Widocznie wcześniej nie poznał kogoś, kto pozwoliłby mu uwierzyć w miłość.
Lawrence i Dot... Ta dwójka była szczęśliwym małżeństwem do czasu, kiedy mężczyzna nie poznał kobiety, która wywróciła jego życie do góry nogami. Choć kochał żonę, poznanie Aurory wszystko zmieniło. Oboje byli w związkach, ale przypadkowe spotkanie wyzwoliło w nich nowe uczucia. Zaryzykowali. Śmierć nie pozwoliła długo cieszyć się nowym szczęściem, ale okazało się, że... - nie, nie zdradzę całej historii.
Staram się wierzyć, że "Na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli tak nie jest, oznacza to, że to jeszcze nie koniec". Wiem jednak, że w życiu to my sami, każdego dnia, zapisujemy kolejne strony książki, której jesteśmy autorami i głównymi bohaterami jednocześnie. I mamy wpływ tylko na nasze wypowiedzi, zachowanie, sposób myślenia... Działanie innych to już oddzielna książka. Dobrze, jeśli znajdziemy taką, która okaże się najlepszym uzupełnieniem naszej historii.