Książka jest
thrillerem psychologicznym. Chociaż rzadko sięgam po ten gatunek to bardzo mi
się podoba. Obawiam się, że mogę nie sprostać zadaniu, czyli zrecenzowania
książki, ponieważ jest inną literaturą niż zazwyczaj czytam, zdecydowanie nie
prostą, ale spróbuję.
Rachel, codziennie
rano, udając przed współlokatorką, że jedzie do pracy, wsiada do tego samego
pociągu, który zatrzymuje się przed tym samym semaforem, naprzeciwko tych
samych domów… Wydaje jej się, że zna ludzi, którzy tam mieszkają. Jedną rodzinę
rzeczywiście zna – to jej były mąż ze swoją obecną żoną i córką. Ale para,
która ją intryguje to w rzeczywistości dwójka obcych ludzi. Jednak w jej
wyobraźni nie są obcy – to Jess i Jason (tak ich nazwała) – i tak jak te imiona
idealnie do siebie pasują tak doskonałe musi być ich życie.
Rzeczywistość
okazuje się inna. Jess i Jason to tak naprawdę Megan i Scott. Jak dalecy od
ideału są ci ludzie – zarówno jako para, jak i osobno? I co tak naprawdę
wydarzyło się t a m t e j nocy? Nocy, w której zaginęła Megan…
Nie wiem, czy sama
określiłabym książkę tyloma pozytywnymi epitetami, czy była ona aż tak fenomenalna?
Jednakże dałam się wciągnąć tym opiniom i – to już moje własne zdanie – Dziewczyna z pociągu zafascynowała mnie.
Opisy bohaterów, ich problemów, cała treść – to wszystko rzeczywiście było
wciągające. I prawdą jest, że nie miałam pojęcia, kto za tym wszystkim stoi.
Przez całą książkę miałam kilka podejrzeń (kilka różnych podejrzeń) aż w końcu
dowiedziałam się prawdy. Zaskakującej prawdy.
Z czystym sumieniem
– polecam.