Już w poprzednich recenzjach zdarzyło mi się
zwierzyć ze wspomnień, do których często wracam myślami. A co by było gdybym
wróciła do nich naprawdę? Czy czas, który wyposażył mnie w nowe przemyślenia,
doświadczenia sprawił, że zachowałabym się inaczej? Na pewno. Czy wydaje mi
się, że byłoby lepiej, gdybym wtedy postąpiła inaczej? Do czasu tej lektury: na
pewno tak. A teraz? Nie wiem. W końcu to wtedy byłam prawdziwa ja, ponownie
zachowałabym się inaczej tylko dlatego, że wolałabym innego dalszego ciągu
wydarzeń. A on wcale nie musiałby być tym idealnym.
Tak samo jest z Zoe. Jakiś czas temu rozstała
się z chłopakiem a teraz bardzo chciałaby móc to „odkręcić” i znowu z nim być.
Nagle poznajemy nieprawdopodobny bieg wydarzeń. Zoe cofnęła się w czasie! Jest
z Davidem. Marzenie się spełniło? W rzeczy samej. Wie dokładnie, co zaraz się
stanie, bo już to przeżyła więc zachowuje się inaczej. Nieprawdziwie, ale wie,
że to zadziała. Że w taki sposób zatrzyma przy sobie Davida. Ma całkowitą
rację. W pracy też potrafi przewidzieć przyszłość (bo już w niej była) więc
awansuje. Wszystko układa się jak we śnie… Jednak okazuje się, że to nie jest
to, czego chciała. Gdybym napisała więcej, zdradziłabym za dużo. Dlatego już
kończę.
Myślę, że… nie warto jest na siłę rozpatrywać i
roztrząsać to, na co nie mamy wpływu. Wszystkie wydarzenia z przeszłości miały
się stać w takiej właśnie postaci, w jakiej się wydarzyły. Nawet jeśli były to
drobne potknięcia czy niepowodzenia. To wszystko nas ukształtowało i wpłynęło
na to, jacy dzisiaj jesteśmy. A los jest nieprzewidywalny. Nigdy nie wiadomo,
co lub kogo postawi na naszej drodze jutro. :)