sobota, 30 maja 2015

Dziewięć i pół tygodnia, Elizabeth McNeill

Książka czy film? Co lepsze? W każdym innym przypadku mówiłam zdecydowanie: książka. Bo film nie oddaje w pełni tego, co podsuwa nam wyobraźnia podczas czytania.
A tym razem jest inaczej. Bo po pierwsze: po raz pierwszy w innej kolejności – najpierw obejrzałam film – kilka razy! – a dopiero teraz, po dłuższym czasie przeczytałam książkę. I jestem nią nieco rozczarowana. Po samym wstępie oczekiwania były duże, w końcu napisano, że film z Mickey Rourke (drogie Panie, pamiętacie, jak On wtedy wyglądał?) i Kim Basinger był „kiczowaty i spłaszczony”, a podobieństw należy dopatrywać się jedynie w tytule i intrygach. A co ja na to?
Być może książka jest wartościowsza, jednakże film doskonale mi ją uzupełnił. Wszystko to, co widziałam, a czego nie znalazłam w książce – zobaczyłam ponownie oczami wyobraźni (jak choćby słynna scena w kuchni).
Nie wiem jak zareagowałabym na książkę bez wcześniejszego oglądania filmu. Teraz mogę jedynie stwierdzić, że film podobał mi się zdecydowanie bardziej, ale książka – i tu przyznaję rację Francine Prose (Wstęp) – dodała głębi historii, którą poznałam kilka lat temu.

niedziela, 24 maja 2015

Girl Online, Zoe Sugg

Czy okładka ma duże znaczenie? Oczywiście, że tak! To przez nią przeczytałam tę książkę. Co prawda zerknęłam na opis, ale dosłownie – tylko zerknęłam. Czy się zawiodłam? Troszeczkę.
Bo po pierwsze – opowieść jest o nastolatce – a to już nie mój przedział wiekowy. Wolę sięgać po książki o nieco starszych ode mnie z tego prostego powodu, że lubię przejmować pewne zachowania ludzi i ich wartości dla siebie – do swojego życia.
I właściwie… koniec minusów. A to z kolei plus. :)
Penny jest młodą dziewczyną – nastolatką – która ma typowe dla swojego wieku problemy. Zauroczenie chłopakiem, który jest powszechnie znany i lubiany w szkolnym środowisku, niezdarność, gapostwo, przejmowanie się błahostkami, które w danej chwili wydają się gigantycznymi problemami, nieśmiałość, przyjaźń z popularną dziewczyną, w której cieniu pozostaje… Dla każdej z nas, większość tych cech nie jest obca.
A w końcu – w życiu Penny – następuje przełom. Wyjazd do Nowego Jorku. A tam miłość. Ta pierwsza. Ważna. Odwzajemniona. Potem pojawiają się pewne problemy, ale ostatecznie… Wiadomo – tu miłość zawsze wygrywa.
Wszystkim Młodym Czytelniczkom polecam. Jestem pewna, że książka Was nie zawiedzie. Można z niej wyciągnąć sporo wartości przystępnych z punktu widzenia nastolatki. Rodzina. Przyjaźń. Miłość. Spokój. Szczęście.
I jeszcze pytanie, na koniec, żeby przywołać uśmiech: „Jaki był najfajniejszy dzień w Twoim życiu?”

niedziela, 10 maja 2015

Męża poproszę, Matylda Man

Ostatnie książki, jakie czytałam, napisane przez polskie autorki... to chyba K. Siesicka, M. Musierowicz... A więc dawne czasy. Powiedziałabym nawet: "czasy mojej młodości".
Potem długo denerwowały mnie polskie imiona (mam nadzieję, że nie brzmi to próżno), polska rodzina i taka też historia w tle. Dlaczego więc sięgnęłam po "Męża poproszę"? 1. Okładka. 2. Tytuł. 3. Opis. 4. Komentarze innych na temat tej książki. A moje zdanie? - Jestem na nie, ale... - Wszystko co denerwuje mnie w polskich książkach (na imionach począwszy, na historii skończywszy) - tu też mnie denerwowało. Ale sama treść nie była taka zła. Były nawet momenty kiedy się śmiałam.
Może więc trochę o samej treści:
Poznajemy Tosię - jej życie - od 20-tki do 40-tki. Ma pecha w miłości i nie trafia na właściwych sobie mężczyzn. Od Tomka, przez Pawła aż do Rycerza Marcina. Czy Czesław będzie lepszy? Tośka, a właściwie już Antonina, jest wciąż wytykana przez najbliższych. Jak to możliwe, że nie znalazła właściwego sobie mężczyzny, że nie wyszła za mąż? Że jest starą panną? Przecież w rodzinie nie było takiej sytuacji, przecież znajome - jej rówieśnice a nawet młodsze od niej - mają już mężów, dzieci. Z Tośką coś jest nie tak. Wszyscy więc starają się jej "pomóc", każdy jej radzi, tłumaczy, każdy jest mądrzejszy - w końcu ten "każdy" z kimś jest więc ma prawo.
No właśnie. A w życiu? Czy rzeczywiście to takie proste? Znaleźć drugą osobę? Nie mówię tę jedyną, na całe życie, ale po prostu, na wspólną podróż przez to życie - a jak długa ona będzie, to już czas pokaże. W końcu - modne jest teraz bycie singlem, ale czym innym jest wybór, a czym innym jego brak.
"Przecież za mąż wychodzi się nie z miłości, tylko po to, żeby spełnić obowiązek. (...) Ja bym wyszła za mąż bez miłości. Wyszłabym za każdego, kto by mnie chciał." - mam nadzieję, że ten cytat został wymyślony na potrzeby literatury. Nie życzę nikomu takiej desperacji.