niedziela, 26 kwietnia 2015

Z Tobą się nie nudzę, Alice Clayton

Caroline i Simon - ja już was gdzieś czytałam... :) Oczywiście, że tak, bo książka jest kontynuacją Nie dajesz mi spać. W zasadzie nic, co mogłabym napisać nie będzie inne niż przy pierwszej części. Ale spróbuję.
Para początkowo prowadzi wariackie życie. Oboje pracują, Simon często wyjeżdża, a kiedy wraca spędza czas ze swoją dziewczyną - no cóż - bardzo intensywnie. Potem kolejna pracowita podróż i kolejny powrót - i tak w kółko. W końcu coś się zmienia. Wzmożona praca Caroline, próba wspólnego mieszkania, wreszcie kupno domu... Czy to nie zburzy namiętności, tego szaleństwa, które ich łączy, i którego możemy im zazdrościć? Prawdopodobnie wszyscy znamy odpowiedź, ale ja na to pytanie nie odpowiem. Przeczytajcie sami.
Chciałam jeszcze tylko wspomnieć o przyjaciółkach Caroline - Mimi i Sophie. Bardzo by ich brakowało, gdyby nie było o nich mowy w książce. I zawsze pisałam, myślałam: zazdroszczę przyjaźni, jaka łączy bohaterów. Ale to jest książka. W rzeczywistości ciężko jest znaleźć czas, żeby widzieć się raz na tydzień, czasem nawet raz na miesiąc. A i tak cieszę się, że mam w swoim życiu taką Mimi i Sophie - nawet jeśli nieco mniej zażyłe są nasze relacje.
Kończąc, książka nie zrobiła na mnie nazbyt dużego wrażenia, ale biorąc pod uwagę, że poprzednia była trudna i bolesna, przeczytałam ją z ulgą i z częstym uśmiechem na twarzy.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Płacz niemymi łzami, Joe Peters

Tej książki nie można ocenić. Nie ma takiej miary. Nie można (oczywiście według mnie) jej także polecić innym. Można ją, co najwyżej, komuś wskazać, zwrócić uwagę, że taka książka jest, a – co najgorsze – że taka historia też jest. W rzeczywistości.
Bo ta historia wydarzyła się naprawdę. Z resztą – wydaje mi się, że nikt nie byłby w stanie wymyślić czegoś takiego. Joe Peters napisał  autobiografię. Jestem świeżo po jej przeczytaniu i… nie jestem w stanie przekazać bólu, jaki odczuwałam, poznając Jego życie. Bólu, przerażenia, powstrzymywanych łez i w końcu wylanych łez. A czy na końcu poczułam ulgę? Mimo wszystko nie.
Jak to możliwe, żeby mama, najbliższa nam osoba, tak się zachowała wobec swoich dzieci, swojego syna? Jak bardzo trzeba być, albo raczej, jak bardzo trzeba nie być człowiekiem, żeby tak katować drugą osobę? Bezbronną, nawet niczemu nie winną (jakby to miało jakieś znaczenie?) osobę. Swojego syna.
Czytając książkę, wciąż czekałam aż będę mogła na chwilę odetchnąć i uwierzyć w szczęśliwe zakończenie, chociaż nie wiem czy szczęśliwe jest tu trafnym słowem. W każdym razie, zanim przeczytałam epilog, bałam się, że Joe nie będzie w stanie żyć wśród ludzi, być w pełni cywilizowanym chłopakiem, mężczyzną, że Mu się po prostu to nie uda. Kiedy przeczytałam, że ma rodzinę – żonę, dzieci – po raz pierwszy się uśmiechnęłam i ucieszyłam, że dał radę. Takiej przeszłości na pewno nigdy nie da się wymazać i zapomnieć – to niemożliwe – ale to cudowne, że nauczył się z tym żyć i – jak mniemam – być dobrym ojcem, mężem, człowiekiem. W każdym razie ja Mu tego życzę.

sobota, 11 kwietnia 2015

Uwaga! To może być miłość, Mhairi McFarlane

Rewelacja! Z resztą tak samo jak poprzednia książka autorki: Nie mów nic, kocham cię, którą też polecam.
Patrząc na okładkę... w mojej ocenie obojętność miesza się z niechęcią. Z całą pewnością nie zwraca uwagi. Jednak od razu można poznać, że treść jest lekka i przyjemna.
No dobrze, zostawmy już oprawę, ale co jest w środku? Od początku wciąga. Od początku wiadomo, że nie znudzi. Lubię poczuć tę pewność już na wstępie. Powrót do czasów szkolnych - a więc czasów traumatycznych dla bohaterki - daje nam obraz Aureliany - nastolatki, która była pośmiewiskiem dla całej klasy, szkoły. Nastolatki, która - dosłownie - już po jej zakończeniu nie miała ochoty żyć. Całe szczęście w rodzinie, dzięki której obecnie jest szczęśliwą dorosłą kobietą. Już nie pulchną. Bez aparatu na zębach. Może nie piękną, ale ładną. Nieprzeciętną - to na pewno. Inteligentną. A co z tym, który wystawił ją na pośmiewisko, i który jej się podobał w młodości? Co z James'em Fraser'em? Nie poznał jej po latach. Ale pojawił się znowu w jej życiu. I zdaje się, że zabawi na dłużej - przez pracę, ale czy tylko?
Książka jest lekka, ale nie przypomina harlequina, dowcipna, ale nie głupia. To taki... romans bez przepychu.
Spodobał mi się pewien fragment: "To, że nikogo nie znalazła, nie oznaczało niepowodzenia, po prostu tak się potoczyło jej życie. Jeśli inni chcieli wyciągać z tego wnioski, niech je sobie wyciągają. W jej życiu było wiele innych rzeczy. Kochała swoją pracę, przyjaciół i rodzinę. Miała też syfiaste wspomnienia ze szkoły, którymi była gotowa podzielić się z każdym, kto by ją o to zapytał - ale to nie one decydowały o tym, kim jest. Już nie.".
Co prawda w dużo mniejszym stopniu, ale wiem co to znaczy "mieć syfiaste wspomnienia ze szkoły". Z perspektywy czasu, doszłam do takich samych wniosków jak Anna. Warto jednak uporać się z tym wcześniej, być ponad tym, nie dać się stłamsić. I to na każdym etapie życia - bo zawsze możemy trafić na niewłaściwych ludzi.
Uwaga! To może być miłość. - Uwaga! Trudno się od niej oderwać.