środa, 27 grudnia 2017

To, Stephen King

Jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłam się z przeczytania książki jak w tym przypadku. Czuję się nią zmęczona, ale na szczęście nie rozczarowana.
To moje drugie spotkanie z Autorem. Pierwsza książka ("Gra Geralda") pamiętam, że była dość monotonna. Tutaj akcja może nie poruszała się sprawnie do przodu (w końcu książka liczy ponad 1000 stron), ale interesowała i nie nudziła. Czasem budziła niesmak, częściej ciekawość co będzie dalej i przede wszystkim jak się zakończy.
Sposób w jaki King przedstawił ZŁO jest godne podziwu, ale to podobno normalne u Autora, o czym ja dopiero się przekonuję.
To widzą tylko dzieci. Dzieci, które są bardziej ufne, których wyobraźnia jest niczym nieograniczona. I tak grupa przyjaciół postanawia się z Tym zmierzyć. Postanawia To zabić. Jak do tego dojdzie? Czy ktoś z nich zginie? Czy sobie poradzą? Jest tylko jeden sposób, żeby się tego dowiedzieć - przeczytać książkę. Do ostatniej strony.

Jedno jest pewne - postać klauna już nigdy mnie nie rozbawi...

I jeszcze na koniec, cytat z książki, który zwrócił moją uwagę i zatrzymał na dłuższą chwilę: "To byli przyjaciele. (...) Nie byli złymi przyjaciółmi. Może, pomyślał, nie ma czegoś takiego jak dobrzy i źli przyjaciele. Może są po prostu tylko przyjaciele, ludzie, którzy będą przy tobie, kiedy ci coś dolega, i pomogą ci, byś nie czuł się zbyt samotny. Może to ludzie, dla których warto przeżywać strach, mieć nadzieję... i żyć. Być może także są to ludzie, za których warto umrzeć, kiedy trzeba. Nie ma dobrych przyjaciół. Nie ma złych przyjaciół. Są jedynie ludzie, których pragniesz i z którymi chciałbyś być - ludzie, którzy mają swoje miejsca w twoim sercu.".