sobota, 27 lutego 2016

Oczarowana, Jill Shalvis

Ostatnie tygodnie to czas ciężkiej pracy (zawodowej) - ciężkiej, bo niekończącej się i dość stresującej. I choć lubię swoje zajęcie, bardzo potrzebowałam wytchnienia. Na mojej półce nieprzeczytanych książek zobaczyłam "Oczarowaną" i stwierdziłam, że sprawdzę, czy tytuł i okładka - które sugerują coś przyjemnego i lekkiego - mnie nie zawiodą. I co się okazało?
Poznałam Maddie - dziewczynę, która straciła pracę i chłopaka (tego drugiego właściwie zostawiła), ale los oddał jej szczęście z nawiązką. A właściwie to nie los - ona sama o siebie zawalczyła.
Wyjeżdża z Los Angeles do małej miejscowości Lucky Harbor aby przejąć w spadku po swojej mamie hotel. Już po drodze poznaje "Ciacho na motorze", który być może okaże się miłością jej życia. Chociaż - to byłoby zbyt piękne. Ale czy na pewno?
Na miejscu spotyka swoje dwie siostry, z którymi nie utrzymuje kontaktu. Każda jest oddzielnym bytem. Każda jest kompletnie inna i wydaje się, że się nie polubią. Życie jednak oprócz tego, że potrafi dać nam w kość, czasem przynosi szczęśliwe rozwiązania. 
Nie oszukujmy się - nawet jeśli ktoś jeszcze nie czytał tej książki zapewne wie, że historia ma dobre zakończenie. I bardzo dobrze!
Potrzebowałam tej książki. Potrzebowałam jej, żeby się rozerwać i chociaż na krótki czas zapomnieć się w świecie, w którym wszystko na pewno będzie dobrze. Może warto uwierzyć, że w rzeczywistości też tak może być?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz