A ta historia jest
przecież prawdziwa. Autorka przeżyła śmierć męża i praktycznie od samego
początku dawał Jej jakieś znaki. Bardziej lub mniej oczywiste. Aż w końcu ślad
dłoni na lustrze…
O treści właściwie
nic więcej nie trzeba pisać. Poza tym, że Autorka opisuje wszystkie zdarzenia
oraz swoje uczucia z tym związane, to sama zaczyna poszukiwać właściwych
odpowiedzi. Poznaje różnych ludzi, którzy opowiadają swoją historię, pozwalają
uwierzyć, że to nie wymysł, ale fakt.
Myślałam, że się
wzruszę, czytając książkę. Tego uczucia nie doznałam, ale niejednokrotnie
przeszył mnie dreszcz i to nie tylko czytając, ale również powracając myślami
do treści oraz widząc zamieszczone zdjęcia.
Dalej o tym myśląc –
Autorka przedstawiła swoją historię – nie potrafię więc powiedzieć, że to bajka
i wymysł.
Ja chyba… wierzę, że
Janis Heaphy Durham tego doświadczyła, ale i tak trudno mi uwierzyć, że to
możliwe – nie aż w takim stopniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz