Jessie i Gerald. Małżeństwo
w średnim wieku. Postanowili urozmaicić swoje życie erotyczne. A raczej on to
postanowił. I to nie pierwszy raz. Ale pierwszy raz Jessie coś ruszyło.
Przykuta kajdankami do łóżka w akcie obrony kopnęła Geralda, co w efekcie
spowodowało jego śmierć. Co za tym idzie – nieuchronną śmierć Jessie – w końcu
jest sama w domku letniskowym przykuta policyjnymi kajdankami bez szans na
uwolnienie. Ale czy na pewno? Może jednak uda jej się ocalić… Tego oczywiście
nie zdradzę, ale mogę jeszcze dodać, że podczas zmagania się z zaistniałą
sytuacją w Jessie coś pęka. Przypominają się wydarzenia z przeszłości – wcale
nie kolorowej i przyjemnej. A na pewno te wydarzenia, które wracają, takie nie
są.
Gra Geralda… a gdyby
się jej poddała i uległa, nie zmagałaby się z koszmarem. Ale czy podczas
zmagania się z kajdankami, z samą sobą, swoją przeszłością, z widokiem psa,
który stopniowo pożerał kolejne kawałki ciała zmarłego męża – podczas całego
horroru, którego jest głównym bohaterem, żałowała, że odmówiła mężowi? Taka
myśl przeszła jej przez głowę tylko na samym początku i nie została w niej na
dłużej.
Kończąc, książka
istotnie – zgodnie z opiniami, jakie na jej temat przeczytałam – była monotonna
– nie mylić z: nudna – ale i tak wciągająca i pozostawiająca ciekawość, co
dalej stanie się z Jessie. Dlatego właśnie ją polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz