niedziela, 21 czerwca 2015

Akademia miłości, Belinda Jones

"A gdyby istniało takie miejsce, gdzie można by pojechać i wreszcie zaspokoić wszystkie tęsknoty serca?"

I znowu te Włochy... Chyba powinnam tam kiedyś pojechać! W tej książce poznajemy ich bardzo konkretną cechę - romantyczność. I to nie w ckliwym wydaniu. Również nie tylko mając dla kogo być romantycznym, bo przecież w samotności to uczucie też można odczuwać. Zapewne nie jest to tak przyjemne, czasem może prowadzić do melancholii, zadumy, może nawet smutku, ale też może rozbudzić pewną nadzieję na przyszłość.
Kirsty jest w związku. Ale romantyzmu w nim brak. Trudno jej stwierdzić czy jest szczęśliwa z Joe. Jest im razem dobrze, właściwie nie ma powodu, żeby narzekać, a jednak... Jako dziennikarka jedzie do Wenecji, do Akademii Miłości, gdzie udając singielkę uczestniczy w tym "romantycznym" kursie. poznaje Dante, który szybko staje się jej marzeniem. Marzeniem mężczyzny. Ale czy po nie sięgnie? Czy jednak zostanie wierna Joe? To wcale nie jest takie oczywiste.
A co z pracą? Z artykułem? Czy pozostanie lojalna wobec nowych znajomych, przyjaciół, czy jednak to praca jest najważniejsza i wykona dobrze zlecenie? Dobrze, że czasem nagle pojawia się trzecie rozwiązanie.
Pozostaje jeszcze Kier - brat Kirsty. Nieszczęśliwy z powodu utraty miłości. Cinzia zachowała się wobec niego okrutnie. Choć to też okazuje się bardziej skomplikowane. Bo tak naprawdę wcale nie jest ona czarnym charakterem.
Książka pozostawiła ciepło w moim sercu. Mam nadzieję, że w Waszych również.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz