Jennifer, jak już wspomniałam, zdecydowała się
na odważny krok i całkowitą zmianę życia. W wieku prawie 40-stu lat wyjechała
do Toskanii. Na zawsze. Tu musi starać się o obywatelstwo – co wcale nie jest
proste, zdecydowanie nie! – znaleźć pracę – brak obywatelstwa mocno komplikuje
tę kwestię – poradzić sobie z językiem, poznać nowych ludzi, przyzwyczaić się
do innego życia.
Piszę „musi”, ale tak naprawdę „chce”. Toskania to miejsce, o
którym marzyła. I nie zawiodła się, choć nie miała lekko. Romans z żonatym
Włochem i plotki jakie to wywołało, mentalność ludzi, tak inna od tej
amerykańskiej, nowojorskiej, która jest jej znana i w końcu kończące się zapasy
pieniędzy… - tej kobiecie naprawdę los niczego nie ułatwia. Ale to wszystko nie
ważne, bo jak sama mówi: może być beznadziejnie, ale na szczęście jest
beznadziejnie w Toskanii.
Do książki podeszłam z dużą dawką optymizmu,
ciepła i uśmiechu. Może chciałabym jeszcze więcej o samej Toskanii, ale i tak
zostałam zaspokojona. Mam nadzieję, że będę miała okazję sama, na własne oczy,
zobaczyć to, co widziała Jennifer. Zobaczyć Toskanię. Póki co mogę chociaż
napisać: Na szczęście są książki o Toskanii. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz