piątek, 12 grudnia 2014

Uważaj, o czym marzysz, Victoria Connelly

Tak, ja rzeczywiście wybieram książki, które pozwalają się zrelaksować. Wychodzę z założenia, że mają mi one przynieść rozrywkę, poprawić humor, pozwolić oderwać się od codzienności i, a co tam, uwierzyć, że marzenia mogą się spełnić.
A „Uważaj, o czym marzysz”… no właśnie. Czasem myślimy, że czegoś bardzo chcemy i tylko tego osiągnięcie przyniesie nam szczęście i pełne zadowolenie. I wydaje mi się, że łatwo jest się w tym zapomnieć. Bo czy na pewno chcemy, żeby każde marzenie/życzenie się spełniło? Czy może zdarza się, że jest to tylko odległy cel, który w istocie nie przyniesie upragnionego szczęścia? Może całkowita bierność i pogodzenie się z losem nie jest odpowiednie, ale dążenie na siłę do zmiany w życiu i osiągnięcie pozornego szczęścia też raczej takie nie jest. Chyba trochę to zagmatwałam, ale może treść książki pomoże rozjaśnić sens moich słów.
Bo Alice jest tego właśnie przykładem. To zwyczajna, młoda kobieta, która w tłumie pozostaje niezauważona, co jest równoznaczne z niepowodzeniem u mężczyzn. Jest za to inteligentna, zrównoważona i dobrze zorganizowana. Wakacyjny wyjazd na grecką wyspę staje się wszystkim, czego jej potrzeba.
Poznaje tu Mila – ogrodnika, który wypatrzył ją w tłumie i zapragnął poznać od tego pierwszego „zauważenia”. Ich znajomość od początku jest taka… właściwa. Są dwójką zupełnie obcych sobie ludzi, którzy znajdują w sobie bratnią duszę. Miłość dodaje bohaterce pewności siebie i poczucia atrakcyjności.
I choć Alice nie wierzy w magiczną moc spełniania życzeń wypowiedzianych przy posągu Afrodyty, poddaje się temu i dla zabawy mówi, że chciałaby być dostrzeganą przez mężczyzn. I to życzenie stanie się dla niej utrapieniem. Ciągłe sugestie (wcale nie subtelne) ze strony mężczyzn, ich podziw dla Alice – jej urody i wdzięku stają się bardzo kłopotliwe. W końcu zapragnie być normalną Alice, która nie wywołuje wokół siebie takiego zamieszania.
  A wracając do tych marzeń… Może po prostu mam takie, w którego spełnienie zdrowy rozsądek nie pozwala uwierzyć – stąd ten lekki pesymizm. Ale z drugiej strony: „Nawet jeśli się w coś nie wierzy, wcale nie znaczy, że to niemożliwe.” I tą optymistyczną myślą zakończę powyższy wpis. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz