piątek, 24 października 2014

Historia pewnej dziewczyny, Lindsey Kelk

Każda książka wywiera na nas jakiś wpływ. Choćby w danej chwili. Nie każda jednak zostaje zapamiętana. Choć śmiało mówię, że z przyjemnością po nią sięgałam, to wiem, że wrażenie po niej szybko przeminie. Dlaczego?
Tess Brookes to dziewczyna, a może lepiej: młoda kobieta, która znalazła się w sytuacji, w której żadna z nas nie chciałaby się znaleźć. Po pierwsze: straciła pracę, mimo że spodziewała się awansu. Po drugie: beznadziejnie zakochana w swoim najlepszym przyjacielu, w końcu spędza z nim noc, a on… A on nic. On dalej ma ją tylko za przyjaciółkę. Poza tym kłopoty z mamą, przyjaciółką, współlokatorką… Wydaje się być beznadziejnie. Totalny przypadek, a konkretnie telefon agentki jej współlokatorki, całkowicie odmienia życie tej poukładanej, ambitnej Tess, która podejmując wyzwanie, staje się znienawidzoną przez siebie Vanessą.
I czytając, śmiejesz się razem z nią, złościsz w tych samych momentach, wciąż jednak pozostając w pozytywnym nastroju. Być może trochę zazdrościsz szczęścia, odwagi, szaleństwa, które w sobie znalazła… ale i tak wiesz, że to tak naprawdę absurdalne. Optymistyczne, przyjemne, ale dalej absurdalne. Chyba dlatego nie pozostanie ona we mnie na długo. Z uśmiechem ją czytałam, a teraz z pozytywnym wrażeniem odkładam na półkę.
Polecam ją jako dobry, aczkolwiek doraźny zastrzyk pozytywnej energii. Taki… natychmiastowy, niedługotrwały poprawiacz nastroju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz