niedziela, 27 grudnia 2015

Carrie Pilby (Nieznośnie genialna), Caren Lissner

Cieszę się, że już ją skończyłam. Bo przyznam, że trochę się przy niej męczyłam. 
Carrie to młoda, niezwykle mądra dziewczyna. Przeskoczyła dwie klasy, ukończyła studia na Harvardzie… - jak już napisałam – mądra. Ale jak to często z geniuszami bywa
– nie przekłada się to na sukcesy w życiu towarzyskim. Nie ma przyjaciół. Powiedziałabym, że traktuje innych z wyższością i łatwo ich szufladkuje. Jest typem samotnika, sama przeciera własne szlaki, nie boi się przeciwstawić tłumowi a tym samym nic sobie nie robi z presji grupy. Jest niezależna. Ale też dziwna. 
Opracowany pięciopunktowy plan u terapeuty przynosi jednak pewne rezultaty…
Kilka razy chciałam ją odłożyć i zapomnieć o książce. Ale za bardzo nie lubię tego robić. Dlatego też dobrnęłam do ostatniej strony i nawet jestem w stanie stwierdzić, że jakiś wniosek – morał – można z niej wyciągnąć. To nie zmienia jednak mojej opinii – nie jestem w stanie zachęcić Was do jej przeczytania. Nie dajcie się zwieść okładce i ładnemu opisowi z tyłu – zanudzicie się!
A co wartościowego znalazłam?:
„Trudno być samotnym. Najdziwniejsze jednak jest to, że wystarczy tylko druga osoba, żeby poczuć się dobrze na tym świecie. Para to przecież tylko jeden plus jeden. Zaledwie jedna osoba sprawia, że twoje życie staje się osiem razy lepsze i automatycznie gładko wpasowujesz się w towarzyską strukturę społeczną. Dlaczego jeden plus jeden daje ośmiuset procentowy wzrost? Bez tej jednej osoby było się skazanym na samotne spacery, samotne posiłki, samotne podróże, samotne noce. Gdybym spotkała tylko jedną pasującą do mnie osobę, która okazałaby mi wzajemność, z pewnością nie musiałabym nic udowadniać reszcie świata. Bez wątpienia zdarzały się pary złożone z dwojga odmieńców, ale wtedy ich odmienność przestawała razić, bo pasowali do siebie.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz